Zresztą Trojdan tyle widział świata, tyle miał do opowiadania o Węgrzech i Polsce, że sam zdradzał się co krok, co godzina. A obok tego już nie raz udzielał księciu rad zbawiennych i wskazówek w różnych kłopotach.
Oto znów od krzyżaków, jak zwykle przed zimą, powitała groźba wojny. Chytry zakon, rad wszelkim niesnaskom śród książąt Litwy, groził wojną, niby w obronie praw skrzywdzonego Witolda, a wojna ta mogła być niebezpieczną, ile że i Witold mógł liczyć na poparcie przychylnych sobie ziemian i panów.
Wtedy Trojdan doradził, aby tajemnie nawiązać stosunki z Witoldem i wejść z nim w układy, a Jagiełło wnet był posłuszny.
Zdarzyło się pewnego razu, kiedy Jagiełło z Trojdanem obchodził podwórzec zamku dolnego, gromadka kmieci zaszła mu drogę i, witając kornie, taką skargę do niego zaniosła:
— Oto będzie już ze cztery tygodnie, miłościwy panie, jak przybyli do nas jacyś obcy i poprosili, byśmy im pozwolili osiedlić się w naszej baszcie opuszczonej, na Ponarskim wgórzu. Wolni od wszelkiej obawy, zgodziliśmy się chętnie, skoro nam jeszcze obiecali duże zarobki. Jakoż kupili u nas moc drzewa za dobre pieniądze i zwieźliśmy im to na jedno miejsce koło baszty. A wtedy przyszło ich dużo więcej, już zbrojnych i z wielkiemi dostatkami, a z nimi razem jakaś niewiasta niezwykłej urody. Niebawem zaczęli wznosić dużą budowlę, nam ciągle sowicie płacąc za pomoc i materjały. Aż przyszła
Strona:PL Pojata córka lizdejki.djvu/083
Ta strona została uwierzytelniona.