wreszcie bieda: oto, gdy budowla wzniosła się ku górze, poznaliśmy, iż ma to być świątynia chrześcijańska, a wtedy, zdjęci obawą przed ich czarami, uradziliśmy użalić się przed tobą, miłościwy panie. Więc ratuj nas, książę, i broń przed czarami swoją potęgą i rozkazaniem.
— A czemuście, psy niewierne, sami ich nie gnali precz od siebie? — gniewnie zakrzyknął Jagiełło.
— Już to sił by nam nie zbrakło, ale owa niewiasta tak prosiła i błagała, a ich główny cieśla, choć do roboty całkiem niezdatny, tak stawał groźnie do oczu, to znowu rzucał szczodrze pieniędzmi, żeśmy nie mieli odwagi.
Jeszcze się książe spytał o to i owo, a w końcu odprawił proszących obietnicą wejrzenia bliżej w tę sprawę.
— I cóż o tem myślisz? — zwrócił się potem z pytaniem do Trojdana. — Toć niechybnie chrześcijanie, a tak zuchwali, że śmią mi tu pod bokiem Wilna stawiać swój kościół, nawet mnie, księcia, nie pytając o pozwolenie.
Trojdan znalazł się w trudnem położeniu. Jego stanowisko ofiarnika wymagało wystąpienia przeciw owym śmiałkom, a wewnętrzne przekonanie owszem nakazywało cieszyć się i wspierać ich usiłowania.
Więc zbył księcia radą, aby naocznie sprawdzić wieść przyniesioną.
A Jagiełło rad był temu, szczególniej z powodu onej pięknej niewiasty, zamieszkującej opuszczoną basztę.
Strona:PL Pojata córka lizdejki.djvu/084
Ta strona została uwierzytelniona.