Strona:PL Pojata córka lizdejki.djvu/086

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ty, dzielny rycerz, z siekierą w ręku dachy pobijasz? — mów, co cię do tego przywiodło?
— Jużem nie rycerz, miłościwy panie, a majster tego oto kościoła, który ma mi szczęście na resztę dni zapewnić.
— Lecz, cóż cię do tego przywiodło?
— Miłość mię opętała i otom zbył się mej sławy rycerskiej, wiernego miecza, a nawet i wiary ojców; idę, jako wół na uwięzi, za jedną ową branką wojenną, którą mi twoja łaska pozwoliła odwieść do Polski.
— Niegodny! więc odstąpiłeś swego księcia i swoich bogów?
— Cóż miałem czynić, skoro ni mnie już rozumu, ni mnie już woli nie stało, gdy mię ta niewiasta oczarowała? Oto mi rzekła na moje błaganie, że wtedy mi żoną zostanie, gdy tu na Litwie świątynię jej bogom wystawię i sam chrzest przyjmę, a ja nieszczęsny uległem i — niech mnie bogowie nie karzą! — czuję się szczęśliwym, widząc, jak mój kościół rośnie z dniem każdym.
— A nie mogłeś to, psi synu, udać się z twoją robotą między Turki lub Tatary, a nie na moją ziemię? Przebrzydły niewolniku babski! każę cię spalić wraz z twoją robotą!
— Łaski, miłościwy panie! Za moje wierne służby, za mój oręż, dla ciebie przez lat tyle broczony krwią wrogów, dziś błagam cię nagrody — daj mi kościół ten skończyć, a wtedy albo dostąpię szczęścia na ziemi, albo sam się obwieszę na jednej z tych belek, — błagał Do-