Zrazu strwożony Habdank umyślił szukać schronienia w zamku wileńskim, kędy sprawował rządy z ramienia Jagiełły, wierny Hamilon, lecz córka odwiodła go od tego zamiaru. Ona krzyżaków się nie obawiała, owszem rada była ich poznać, bo jej się zdało, że między nią, budującą kościoły śród pogańskiej dziczy, i nimi, wojującymi pod znakiem krzyża, jest wiele cech wspólnych.
Jakoż nie myliła się wielce, bo duma ich najbardziej czyniła sobie podobnymi.
Zgoła niepsodziewanie[1] stało się zadość jej życzeniom. Zbudziła się pewnej nocy, słysząc gromki głos dzwonów kościelnych, a gdy skoczyła do okna, ujrzała cały kościół w powodzi świateł i tłumem obcego ludu wypełniony.
Nie wiele myśląc, zeszła wnet do kościoła i łatwo poznała krzyżaków i ich knechtów, którzy tu sprawowali żałobny obchód jakiś.
Gdy umilkły organy i uczone pienia, zaszedł jej drogę przy wyjściu młody i wytworny krzyżak, witając i tłumacząc się układnie.
— Nie wątpię, iż stoję przed panią tych ziem i kościoła, więc prosimy o przebaczenie, iż, uchodząc z pod Wilna po nieszczęśliwej dla nas potyczce, tu spotykając kościół, postanowiliśmy odbyć nabożeństwo za poległych braci zakonnych.
— Nie mylisz się, rycerzu, mój to jest kościół, lecz nie mam tu nic więcej, krom baszty, którą zamieszkuję wraz z ojcem: tę wam chętnie ofiaruję na uprzejmą gościnę.
- ↑ Błąd w druku; powinno być – niespodziewanie.