— Dzięki ci, nadobna pani! cóż za miła niespodzianka, że w tej głuszy dzikiej niebo dało mi spotkać kościół i obok niego tyle wdzięków przecudnych, godnych błyszczeć na najpierwszym dworze.
Na te słowa Helena lekko się zapłoniła, bo nie spodziewała się niczego podobnego od zakonnika i pożegnała dwornego rycerza, ile że i ojciec jej już szedł ku kościołowi.
Ów młody krzyżak był nikt inny, tylko zalotny Sundstein, tak niedawno jeszcze szpetnie ukarany pod Kiernowem przez Sławeńkę i Trojdana.
Zapomniał on już teraz o tej dotkliwej porażce, a widząc Helenę tak piękną, postanowił, jako dowódzca przedniej straży, w Ponarach przy baszcie rozłożyć swój obóz i tu oczekiwać przybycia głównego oddziału. Daremnie sprzeciwiał się temu opat i tu mu towarzyszący, daremnie przedstawiał surowe obowiązki dowódzcy i wskazywał na niewłaściwe dla obozu miejsce. Sundstein nie dał się odwieść od raz powziętej myśli, która w zupełności dogadzała jego ubocznym zamiarom.
Więc już od pierwszej chwili stanęli wrogo naprzeciw siebie komtur z opatem.
Najważniejszym zadaniem Sundsteina było baczne strzeżenie zamków wileńskich i zajęcie ich przy zdarzonej sposobności, a obok tego plądrowanie całego najbliższego kraju.
Ale Hamilon miał się na ostrożności, a w układy żadne wchodzić nie myślał. Sundstein tedy, tłumacząc się brakiem sił z jednej, a potrzebą powolnego ujęcia sobie ludności
Strona:PL Pojata córka lizdejki.djvu/101
Ta strona została uwierzytelniona.