— Gwarno tam w Krakowie i rozgłośnie teraz, jak nigdy, a wszystko to skupi się na naszym zakonie. Byłem tam przez cały czas, kiedy przyjechał Jagiełło z braćmi, i widziałem, jak go witano z radością i gromkim okrzykiem. On zaś pierwszej chwili usidlony wdziękami Jadwigi, rzekłbyś stał się jej niewolnikiem, a nie małżonkiem i panem. I dziś oto jest już chrześcijaninem, imię mu dano Władysław, a obok tego jest królem Polski i małżonkiem Jadwigi. Cała Polska przeszło tydzień ucztowała i weseliła się z tego powodu, Jagiełło hojnemi dary obsypywał panów polskich, a Jadwiga świadczyła łaski braciom jego i zaufanym, z których jednego nawet, jak pomnę, wyróżniła niezwykle, dając mu miecz drogi w darze i rękę do ucałowania.
— I któż to był taki? — spytał Habdank.
— Jakiś Firlej, syn możnego pana, który miał podobno wielkie położyć zasługi dla chrześcijaństwa na Litwie.
Nikt nie zauważył podczas tego opowiania[1], jak Pojata to bladła, to czerwieniła się, aż uspokoiła się dopiero, gdy wszędzie kręcący się wieszczek stanął koło niej i raz i drugi o czemś poszeptał.
— A jakże Jagiełło? Zali tam już został na zawsze? — ciekawił się jeden z przytomnych Litwinów, — zwracając się do gońca.
— Zaśby lepiej nam z tem było, ale tak chyba nie będzie, bo chodziły słuchy, iż królestwo oboje, mają wnet ruszyć ku Litwie, a niewiele ich poprzedzi ochocze wojsko polskie i drużyny litewskie przychylne Jagielle, i to
- ↑ Błąd w druku; powinno być – opowiadania.