Więc przyszła straż i powlokła nieszczęsną na ów sąd.
W ponurej komnacie sklepionej, wobec wizerunku ukrzyżowanego Chrystusa, zasiedli owi bluźnierczy sędziowie pod wodzą Wielkiego Mistrza, gdy przywiedziono Pojatę i Sundsteina.
Dziewczę teraz już nie miało łzy w oku, lecz patrzyło pogodnie i śmiało, silne poczuciem niewinności i bezwzględnej czystości.
Gdy rozpoczęto badanie, Sundstein najnikczemniej wystąpił i mówił:
— Oto jest ta, która mię swemi czarami usidliła, żem zbył się pamięci o wszystkiem, a szukał roskoszy w jej namiętnych uściskach.
— Podły — zakrzyknął przytomny opat, dobrze wiedzący, jak rzeczy stały w obozie i przekonany o niewinności Pojaty.
Ale starca słuchać nie chciano.
— Klnę się na miłość dla ukochanego ojca i drogich mi bogów litewskich, żem miała dla niego zawsze tylko chłód i wzgardę najwyższą — odparła spokojnie oskarżona.
Ale i jej, jako pogance, wiary nie dano. Więc, jak się należało spodziewać, podłość i nienawiść zrobiły swoje: niewinne dziewczę skazano na strącenie do przepaści, a wykonanie wyroku zdano na Sundsteina, który sam się o to ubiegał, niby w tym celu, aby jeszcze lepiej przekonać o swej niewinności.
— Jutro tedy rankiem spełnisz nasz wyrok, a dowódca piechoty będzie przy tem obecny i zda nam sprawę dokładną — postanowił
Strona:PL Pojata córka lizdejki.djvu/114
Ta strona została uwierzytelniona.