kie ofiary i puścił się w drogę z kilku wiernymi sługami.
Gdy przybył na miejsce, legł wnet strudzony i zbolały na łożu boleści, a nawet popadł w beznadziejny stan nieprzytomności.
Troskała się tem najwięcej dobra Jadwiga, a powodowana litością, postanowiła osobiście nawiedzić Lizdejkę.
I stała się rzecz dziwna. Oto starzec, uwiedziony podobieństwem lica, przez czas jakiś cieszył się, jak dziecię, że ma swoją córkę przy sobie.
Gdy poznał swoją omyłkę, wpadł w gniew okrutny i żałość:
Na to królowa:
— Bądź dobrej myśli, starcze, córkę odnajdziesz, a ja i król zapewniamy ci naszą łaskę królewską i swobodę wyznawania religji, której byłeś naczelnikiem.
— Nie rychło, dobra pani, gdy mię niedola do reszty zdusiła i dziś pomrę, nie pożegnawszy ukochanego dziecięcia.
— Jakże żałuję, iż nie chcesz znać naszej religji, która niesie pociechę i ulgę w każdem strapieniu.
Starzec przez czas jakiś zastanowił się nad słowami dobrotliwej królowej, lecz w końcu odparł niechętnie:
— A cóż mi dać może ta wasza religja? jej to zawdzięczam stratę dziecięcia.
— Bluźnisz, nieszczęsny! A jednak, gdybyś się nawrócił.... kto wie, nasz Bóg jest miłosierny i czasem czyni cuda.
Strona:PL Pojata córka lizdejki.djvu/119
Ta strona została uwierzytelniona.