Od owéj nocy ubiegło lat wiela,
I ów dwór górski pusto stoi sobie,
I niema łowów, bo i przyjaciela
W czarnym żupanie złożyliśmy w grobie.
Ostatni jeszcze to pan Miłościwy,
Ostatni jeszcze w Sanockiém myśliwy,
I pełen ducha i pełen dzielności,
Jako krew ze krwi i jako kość z kości.
Więc na cześć Jemu, na cześć Mohortowi,
Niechaj ta karta coś i dalszym powié.
Cóż o nich mówić? kto z ludzi nie błądził?
Lecz Pan Bóg będzie ich łaskawie sądził:
Bo w domu ojców jak starszyzna stali,
I to czynili, co z wyroku padło;
Co Bóg powierzył, to na nich nie siadło,
Bo miłość swoję następcom podali.
Ztąd w téj zachodniéj już Narodu zorzy,
Na fali dziejów obraz się kołysze,
Jeden z tysiąca — a zawsze mąż Boży:
Więc żywot jego na grobowcu piszę.