„Stu księży mszalnych, dwanaście klasztorów,
I ksiądz Sufragan eksportował ciało;
A za konduktem, z okolicznych dworów
Tak wiele kolas i bryczek jechało,
Że czoło blizko już wdowiego dworu,
A koniec ledwo wyruszył z klasztoru.
„Przed wioską tedy zatrzymałem czoło,
I cały kondukt ściągnął się na błoniu;
Do koła trumny zatoczono koło,
I tylko poczt mój pozostał na koniu.
„Przed dworem na krzyż schodziły się drogi,
I kondukt stanął przed bramą niebogi,
Co z dworu wyszła na smutne spotkanie
Powitać zwłoki męża na rydwanie.
„Obok niéj córa po nad matką zgięta,
Niby to lilija albo jaka święta —
Obie w zakonnym stroju otulone,
I smutnym dworem w koło otoczone.
„Koń mi się ciskał jak odyniec ranny,
A tu przemówić z konia wypadało;
A więc westchnąłem do Najświętszéj Panny:
„Ratuj mnie Pani!” i tak téż się stało,
Bo mi włożyła w usta wdzięczne słowo,
A koń stał wryty, gdym stanął przed wdową.
„Jam nie orator! — łzą mi zaszło oko —
Ale w prostocie człowiek Boga chwali!
A kiedy sięgnie do duszy głęboko,
I nad niedolą ludzką się użali,
To z serca płyną słowa nieuczone,
A z oczu bHźnich łzy nieutulone.
Strona:PL Pol-Dzieła wierszem i prozą.djvu/278
Ta strona została przepisana.