Jest w Boryszkowcach staw i grobla długa,
Grobla széroka, i niby bezpieczna,
Poniżéj grobli płynie w bagnach struga,
A na niéj stoi mogiła odwieczna.
Tam do piérwszego przyszło więc spotkania,
Bo nieprzyjaciel szedł krok w krok za nami,
A parł na korpus trzema kolumnami...
Z rzadka już strzały padały od rania,
I pan Kościuszko przednią straż prowadził,
I był się znacznie przodem już odsadził —
Głównym korpusem sam Książę dowodził,
A w tylnéj straży komendę Jenerał
Wielhorski miał — i z lekka odpiérał
Nieprzyjaciela, który na nią godził.
Marsz trwał dzień cały — pod wieczór się miało,
I Boryszkowską groblę wypadało
Przebyć przed nocą — most za sobą spalić,
I przez marsz nocny znacznie się oddalić
Od nieprzyjaciół — jakoż po dwa razy
Przysyłał Książę z takiemi rozkazy.
Rzecz była dobrze z góry obmyślana,
Bo staw z błotami, i z tą groblą długą
Oddzielał korpus nieprzebytą smugą...
A nim most stanie aż nazajutrz z rana,
I nieprzyjaciel przez most się przeprawi,
Nim się po takiéj przeprawie znów zładzi,
To i nie mały czas w miejscu zabawi,
A nasz się korpus tymczasem odsądzi:
Bitwy nie chciano jak nad Bugiem stoczyć.
Gdyśmy na groblę weszli Boryszkowską,
Już się zdawało, że z pomocą Boską
Strona:PL Pol-Dzieła wierszem i prozą.djvu/301
Ta strona została przepisana.