dilla, kochanki don Pedra, która była, jak mówią, Bari Cralissa, czyli wielką królową Cyganów.
— Carmen, rzekłem, chcesz pójść ze mną? Wstała, rzuciła drewnianą miseczkę i włożyła mantylkę na głowę jakby gotowa do drogi. Przyprowadzono mi konia, siadła za mną, i ruszyliśmy.
— Zatem, rzekłem, skorośmy ujechali kawałek, Carmen moja, chcesz iść ze mną, nieprawdaż?
— Iść za tobą w śmierć, tak; ale nie będę już żyła z tobą.
Znaleźliśmy się w ustronnym wąwozie; zatrzymałem konia.
— To tu? rzekła.
Jednym skokiem była na ziemi. Zdjęła mantylkę, rzuciła ją sobie pod nogi, i stała nieruchomo z ręką na biodrze, patrząc na mnie bystro.
— Chcesz mnie zabić, widzę to dobrze, rzekła; tak jest pisane; ale nie sprawisz abym ustąpiła.
— Proszę cię, mówiłem, bądź rozsądna. Słuchaj mnie! wszystko co było, zapomniane. Pomyśl, wiesz o tem, to ty mnie zgubiłaś; dla ciebie zostałem złodziejem i mor-
Strona:PL Prosper Mérimée - Carmen.djvu/109
Ta strona została uwierzytelniona.