Strona:PL Prosper Mérimée - Carmen.djvu/130

Ta strona została uwierzytelniona.

mitego rodu, w wojnie zaś przeciw zbuntowanym Maurom dowiódł, że nie odrodził się od mężnych przodków. Po ujarzmieniu Alpuzarów, wrócił do Sewilli ze szramą na czole, oraz z wielką liczbą dzieci, wziętych do niewoli, które to dzieci, dawszy je wprzód ochrzcić, sprzedał z zyskiem do chrześcijańskich domów. Rany jego, nie oszpeciwszy go zgoła, nie przeszkodziły mu się spodobać panience z dobrego domu, która dała mu pierwszeństwo wśród wielkiej liczby zalotników. Z tego małżeństwa urodziło się zrazu kika córek, z których jedne wyszły za mąż, inne wstąpiły do klasztoru. Don Karlos de Marana rozpaczał, iż nie ma dziedzica swego nazwiska, kiedy urodzenie syna przepełniło go radością i pozwoliło mieć nadzieję, że jego starożytny majorat nie przejdzie na boczną linję.
Don Juan, ów syn tak upragniony i bohater tej wiarogodnej historji, psuty był przez ojca i matkę, jak przystało na jedynego spadkobiercę wielkiego nazwiska i wielkiej fortuny. Od dziecka był niemal samowładnym panem swoich czynów; nikt w pałacu ojcowskim nie ośmielił mu się sprzeciwić. Tyle tylko, iż matka pragnę-