Strona:PL Prosper Mérimée - Carmen.djvu/132

Ta strona została uwierzytelniona.

Człowiek ten, był to fundator obrazu, który kazał sporządzić dla kościoła w Huesca. W czasie powstania Maurowie podpalili miasto; kościół padł ofiarą zniszczenia, ale obraz cudem ocalał. Hrabia Marana wziął go do domu i ozdobił, nim ołtarzyk żony.
Zazwyczaj mały Juanek, ilekroć wszedł do pokoju matki, stał długo zapatrzony w ten obraz, który przerażał go i przykuwał zarazem. Zwłaszcza nie mógł oderwać oczu od człowieka, któremu wąż wyjadał wnętrzności, podczas gdy on sam wisiał za żebra na hakach żelaznych nad gorejącem ogniskiem. Obracając z trwogą oczy ku okienku, pacjent zdawał się błagać ofiarodawcę o modlitwę, któraby mu oszczędziła tylu cierpień. Hrabina nie omieszkała za każdym razem objaśnić syna, że ten nieszczęśnik cierpi męki za to, że nie uczył się porządnie katechizmu, żartował sobie z księdza lub był roztargniony w kościele. Dusza, która ulatywała do raju, była to dusza krewniaka rodziny Marana, który miał z pewnością jakieś grzeszki na sumieniu; ale hrabia Marana modlił się zań, dał sporo grosza księżom aby go wykupić z męczarni ogniowych, i osiągnął tę satysfakcję, iż wyprawił duszę