Strona:PL Prosper Mérimée - Carmen.djvu/134

Ta strona została uwierzytelniona.

magaj, święty Jakóbie!“ i runąłem w szeregi pogan. — A widzisz oto ten kielich złoty w moim herbie? Herszt Maurów ukradł go w kościele, gdzie dopuścił się tysiącznych bezeceństw. Konie jego jadły owies na ołtarzu, a żołnierze rozwłóczyli kości świętych. Łotr kazał sobie podać w tym kielichu sorbet mrożony. Dopadłem go w chwili, kiedy przykładał do ust poświęcone naczynie. Zanim wykrzyknął „Ałła!“, podczas gdy napój był jeszcze w jego gardzieli, ciąłem tego psa tęgim mieczem w wygoloną głowę, tak że klinga oparła się aż na zębach. Na pamiątkę tej świętej pomsty, król pozwolił mi nosić złoty kielich w herbie. Mówię ci to, Juanku, abyś to opowiedział swoim dzieciom i aby wiedziały czemu twój herb różni się nieco od herbu twego dziadka, don Diega, który widzisz oto nad jego portretem.
Tak pędząc życie między dewocją a wojną, dzieciak trawił czas na struganiu krzyżyków, lub też, uzbrojony w drewnianą szabelkę, ćwiczył się w sadzie na melonach, które wyobrażały dlań głowy Maurów.
Mając lat ośmnaście, don Juan dość licho czytał po łacinie, doskonale służył do mszy, i władał rapierem — jedną ręką lub obu-