Strona:PL Prosper Mérimée - Carmen.djvu/148

Ta strona została uwierzytelniona.

zespolić się jak bracia, pomagać sobie wzajem, a zwłaszcza święcie dochowywać sekretu.
Ta budująca rozmowa trwała póty, póki trwały butelki. Skoro się opróżniły, wszystkie mózgownice były już w stanie osobliwie mętnym, a każdy odczuwał gwałtowną potrzebę snu. Ponieważ słońce przypiekało jeszcze z całą siłą, rozeszli się na siestę; don Juan wyciągnął się na łóżku u don Garcii. Zaledwie się rozłożył na skórzanym materacu, kiedy znużenie i opary winne pogrążyły go w głębokim śnie.
Długi czas marzenia jego były tak dziwne i mętne, iż jedynem uczuciem jakiego doznawał było uczucie nieokreślonej mdłości, bez świadomości obrazu lub myśli, któreby mogły być jej przyczyną.
Stopniowo zaczął czytać jaśniej w swoim śnie, jeżeli można się tak wyrazić, i zaczął śnić z pewnym związkiem. Zdawało mu się, że jest w łódce, na wielkiej rzece, bardziej szerokiej i mętnej niż kiedykolwiek bywa Gwadalkwiwir w porze zimowej. Nie było ani żagla, ani wiosła, ani steru, a brzeg rzeki był pusty. Prąd podrzucał łódkę tak silnie, iż, sądząc z mdłości jakich doznawał, mniemał, iż znajduje się w ujściu Gwadal-