Strona:PL Prosper Mérimée - Carmen.djvu/154

Ta strona została uwierzytelniona.

mowa trwała blisko godzinę. Wreszcie Teresa krzyknęła że słyszy ojca i że trzeba kończyć. Dwaj galanci nie wprzód opuścili ulicę, aż ujrzeli dwie białe rączki wychylające się z za żaluzji, aby rzucić każdemu z nich po gałązce jaśminu. Don Juan poszedł spać z głową pełną rozkochanych obrazów. Don Garcia wstąpił do szynku i zabawił tam niemal do rana.
Nazajutrz znowuż westchnienia i serenady. Toż samo następnych nocy. Po przyzwoitym oporze, damy zgodziły się wymienić z kochankami pukle włosów; operacja odbyła się zapomocą sznurka, który zeszedł na dół wioząc tam i z powrotem przedmioty wymiany. Don Garcia, który nie był skłonny zaspokajać się lada czem, wspomniał o drabince sznurowej lub o dorobieniu klucza; ale nazwano go zuchwalcem, i propozycja została jeżeli nie odrzucona, to przynajmniej odroczona na czas nieoznaczony.
Od miesiąca blisko, don Juan i don Garcia gruchali dość jałowo pod oknami bogdanek. Pewnej bardzo ciemnej nocy, stali na zwykłym posterunku i rozmowa trwała od jakiegoś czasu ku zadowoleniu wszystkich czworga, kiedy na rogu ulicy, ukazało