Strona:PL Prosper Mérimée - Carmen.djvu/161

Ta strona została uwierzytelniona.

jedynie powszechni, zważywszy, że, gdyby nie użyczył szpady, byłby przyczyną, iż ci dwaj ludzie biliby się nierówną bronią. Co ty o tem myślisz, ojcze? czy nie jesteś mego zdania?
Ksiądz, który był młodym jeszcze kazuistą, nastawił uszy, i wodził ręką po czole jak człowiek który szuka cytatu. Don Juan nie wiedział dokąd don Garcia zmierza; ale nie mówił nic, bojąc się strzelić jakiegoś bąka.
— Mój ojcze, ciągnął Garcia, rzecz jest snadź bardzo drażliwa, skoro tak wielki uczony jak ty waha się ją rozstrzygnąć. Jutro, jeżeli pozwolisz, wrócimy, aby się dowiedzieć o twoim wyroku. Tymczasem, proszę, zechciej sam zmówić lub kazać zmówić kilka mszy za duszę zmarłego.
To mówiąc, wsunął parę dukatów w rękę księdza, co go do reszty nastroiło korzystnie dla młodych ludzi tak nabożnych, tak skrupulatnych, a zwłaszcza tak szczodrych. Przyrzekł, iż nazajutrz, w tem samem miejscu, da im swoją opinję na piśmie. Don Garcia rozwiódł się w podziękowaniach: poczem dodał niedbałym tonem, jak coś co nie ma wielkiego znaczenia:
— Byle tylko sądy nie chciały nas pocią-