Strona:PL Prosper Mérimée - Carmen.djvu/162

Ta strona została uwierzytelniona.

gnąć do odpowiedzialności za tę śmierć! Na ciebie liczymy, ojcze, iż pojednasz nas z Bogiem.
— Co się tyczy sądów, rzekł ksiądz, nie macie czego się lękać. Przez to że pożyczył swojej szpady, przyjaciel twój nie jest wobec prawa wspólnikiem.
— Tak, ojcze, ale morderca uciekł... Zbadają ranę, znajdą może zakrwawioną szpadę... czy ja wiem co? Ci sędziowie to podobno straszni ludzie.
— Wszakże, rzekł ksiądz, pan był świadkiem, że szpada była pożyczona?
— Oczywiście, odparł don Garcia; mogę to stwierdzić przed wszystkiemi trybunałami w całem królestwie. Zresztą, dodał podstępnie, ty sam, ojcze, będziesz mógł dać świadectwo prawdzie. Zanim jeszcze ta sprawa była komukolwiek znana, zgłosiliśmy się wszak do ciebie, aby zasięgnąć twej duchownej rady. Mógłbyś nawet, ojcze, zaświadczyć wymianę... A oto dowód.
Wziął szpadę z rąk dom Juana.
— Spójrz, ojcze, na tę szpadę, rzekł; czyż ona nadaje się do tej pochwy!
Ksiądz skinął głową, jak człowiek przekonany o wiarogodności historji którą mu opowiadano. Ważył w milczeniu dukaty w