Strona:PL Prosper Mérimée - Carmen.djvu/173

Ta strona została uwierzytelniona.

— Powiedz mi, don Garcjo, czy ty naprawdę traktujesz swoje kochanki tak jak swoje konie? Czy często używasz pręta, aby przepędzić ich kaprysy?
— Rzadko; ale ja jestem za dobry. Posłuchaj: czy chcesz mi ustąpić Teresy? Przyrzekam, że w ciągu dwóch tygodni będzie jak rękawiczka. Ofiaruję ci w zamian Faustę. Czy mam jeszcze wydać reszty?
— Handel byłby niezły, rzekł don Juan z uśmiechem, gdyby i nasze damy zgodziły się na to. Ale dona Fausta nie ustąpi cię nigdy. Zbyt wiele straciłaby na zamianie.
— Jesteś zbyt skromny; ale uspokój się. Tak ją pognębiłem wczoraj, że pierwszy z brzegu będzie jej po mnie jak anioł z nieba dla potępieńca. Czy wiesz, don Juanie, ciągnął don Garcja, że ja mówię bardzo serjo?
A don Juan śmiał się do rozpuku z powagi z jaką przyjaciel wygłaszał te szaleństwa.
Tę budującą rozmowę przerwało nadejście paru studentów; myśli pobiegły innym torem. Gdy nadszedł wieczór i dwaj przyjaciele zasiedli przy butelce, don Juan znów zaczął się uskarżać na kochankę. Otrzymał właśnie list od dony Fausty, pełen serdecznych słów i tkliwych wymówek, poprzez