Strona:PL Prosper Mérimée - Carmen.djvu/190

Ta strona została uwierzytelniona.

li zrobić partyjki faraona, zamiast popłakiwać nad zabitymi druhami?
Propozycja wszystkim przypadła do smaku; przyniesiono parę bębnów, które, przykryte płaszczeni, posłużyły za stół do gry. Don Juan rozpoczął partję, wspierany radami don Garcji, ale, nim zaczął stawiać, wyjął z sakiewki dziesięć sztuk złota, które zawinął w chustkę, i schował do kieszeni.
— Cóż ty, u djaska, chcesz z tem zrobić? wykrzyknął don Garcia. Żołnierz, który składa pieniądze! i to w wilję bitwy!
— Wiesz, don Garcjo, że nie wszystkie te pieniądze są moje. Don Manuel uczynił mi zapis sub poena nomine, jak mawialiśmy w Salamance.
— Niech czart porwie tego dudka! wykrzyknął don Garcja. Toć on, do stu tysięcy kaduków, ma zamiar oddać te dziesięć dukatów pierwszemu klesze, na którego się natkniemy!
— Czemu nie? Przyrzekłem.
— Milcz! Na brodę Mahometa, wstyd mi przynosisz, nie poznaję cię.
Gra szła swoim trybem; szczęście było zrazu zmienne, ale niebawem obróciło się wyraźnie przeciw don Juanowi. Daremnie