Strona:PL Prosper Mérimée - Carmen.djvu/191

Ta strona została uwierzytelniona.

silił się przemóc kartę: po upływie godziny, wszystkie pieniądze, jakie posiadał, wraz z pięćdziesięcioma dukatami kapitana Gomare przeszły do rąk bankiera. Don Juan chciał iść spać; ale don Garcia zaciekł się, upierał się że się chce odgrywać..
— Dalej, panie Roztropnicki, rzekł, wydobądź-no te ostatnie dukaty, które schowałeś tak troskliwie. Jestem pewien, że nam przyniosą szczęście.
— Pomyśl, don Garcjo, przyrzekłem!...
— Et, dzieciak z ciebie! na dużo się zdadzą te msze teraz. Gdyby kapitan był tutaj, raczej byłby złupił kościół niż przepuścił kartę bez stawki.
— Masz więc pięć dukatów. Nie stawiaj ich na jeden raz.
— Żadnych słabości! rzekł don Garcja. I postawił pięć dukatów na króla. Wygrał, postawił i przegrał w następnem rozdaniu.
— Dawaj tych ostatnich pięć! wykrzyknął blednąc z gniewu. Don Juan bronił się dość słabo, wreszcie ustąpił: dał cztery dukaty, które poszły za tamtemi. Don Garcja rzucił karty w nos bankierowi i wstał wściekły. Rzekł do don Juana: — Ty miałeś zawsze szczęście, a słyszałem, że ostat-