Strona:PL Prosper Mérimée - Carmen.djvu/195

Ta strona została uwierzytelniona.

i oblegający porówni ulegli zmęczeniu. Z jednej i z drugiej strony zaprzestano strzelaniny, głęboka cisza zaległa na całej równinie. Od czasu do czasu przerywały ją jedynie rzadkie wystrzały, mające dowieść, że, jeśli się poniechało walki, sprawuje się bądź co bądź czujne straże. Było około czwartej rano; jestto chwila, w której człowiek, spędziwszy bezsenną noc, doznaje wrażenia dotkliwego chłodu, oraz jakiegoś szczególnego przygnębienia, spowodowanego zmęczeniem fizycznem i chęcią snu. Niema uczciwego żołnierza, któryby nie przyznał, iż, w podobnym stanie ducha i ciała, czuł się zdolny do słabości, za którą rumienił się po wschodzie słońca.
— Kroćset bomb! wykrzyknął dom Garcja, drepcąc w miejscu aby się rozgrzać i otulając się szczelniej płaszczem, czuję że szpik krzepnie mi w kościach, sądzę że dziecko holenderskie zatłukłoby mnie z łatwością, mając za całą broń dzbanek od piwa. W istocie, nie poznaję sam siebie. Toć zatrząsłem się cały od tej salwy z muszkietów. Ba! gdybym był nabożnisiem, mógłbym łatwo wziąć ten osobliwy stan za ostrzeżenie nieba.
Wszyscy obecni, a zwłaszcza don Juan,