Strona:PL Prosper Mérimée - Carmen.djvu/204

Ta strona została uwierzytelniona.

kszą żarliwością i namaszczeniem niż wszystkie jej towarzyszki. Widok jej przywiódł don Juanowi dawne wspomnienia. Zdało mu się, że już gdzieś widział tę kobietę, ale nie mógł sobie przypomnieć gdzie i kiedy. Tyle portretów odcisnęło się mniej lub więcej wyraźnie w jego pamięci, że niepodobieństwem było aby się nie zmąciły. Dwa dni z rzędu wracał do kościoła, stając wciąż w pobliżu kraty, nie mogąc wszelako doprowadzić do tego aby siostra Agata podniosła oczy. Dowiedział się, że takie nosi imię.
Trudność zdobycia osoby, tak dobrze strzeżonej przez swoje położenie i przez swą skromność, pobudziła jedynie żądze don Juana. Najważniejszem, a zarazem najtrudniejszem zadaniem było zwrócić na siebie uwagę. Próżność mówiła mu, że, gdyby mógł tylko ściągnąć spojrzenia siostry Agaty, partja byłaby wygrana więcej niż w połowie. Oto sposób, na który wpadł, aby zmusić piękną mniszkę do podniesienia oczu. Ukląkłszy tak blisko niej; jak tylko było możebne, i korzystając z chwili Podniesienia, kiedy wszyscy się pochylili, wsunął rękę przez kratę i wylał przed siostrą Agatą flakonik pachnideł, który przyniósł z so-