Strona:PL Prosper Mérimée - Carmen.djvu/206

Ta strona została uwierzytelniona.

kome roztargnienie. Zrozumiał natychmiast, że byłoby dlań ważnem dostać ten różaniec; ale dzieliła go odeń krata; zdawał sobie sprawę, iż aby go podnieść, trzeba czekać aż wszyscy wyjdą z kościoła. Aby doczekać tej chwili, oparł się o filar, w postawie pełnej zadumy, z ręką na oczach, ale z rozsuniętemi palcami, tak że nie tracił ani jednego ruchu Agaty. Ktokolwiekby go ujrzał w tej pozie; wziąłby go za dobrego chrześcijanina, pogrążonego w nabożnem dumaniu.
Zakonnica wyszła z konfesjonału i uczyniła kilka kroków aby zniknąć w krużgankach klasztoru; ale spostrzegła rychło lub raczej udała że spostrzegła, iż brak jej różańca. Powiodła oczyma dokoła i ujrzała że upadł blisko kraty. Wróciła i schyliła się aby go podnieść. W tej samej chwili don Juan ujrzał, że coś białego wysuwa się za kratę. Był to maleńki kawałek papieru złożony we czworo. Zakonnica oddaliła się natychmiast.
Rozpustnik, zdziwiony, że mu się powiodło prędzej niż się spodziewał, odczuwał raczej żal, że nie napotkał więcej przeszkód. Był to niby żal myśliwca, który ściga jelenia, spodziewając się długiej i uciążliwej