Nazajutrz, zjawił się punktualnie w kościele, mając gotowy list w kieszeni; ale zdziwił się wielce nie widząc siostry Agaty. Nigdy msza nie wydała mu się dłuższą. Był wściekły. Naprzeklinawszy dosyta skrupuły Teresy, udał się na przechadzkę nad brzeg Gwadalkwiwiru, aby obmyślić jakiś sposób, i oto jaką obrał drogę.
Klasztor Najśw. Panny Różańcowej słynny był wśród klasztorów Sewilli dla znakomitych konfitur, które siostry przyrządzały. Udał się do rozmównicy, spytał o odźwierną i kazał sobie dać spis wszystkich konfitur jakie mają na sprzedaż.
— Czy nie macie przypadkiem cytryn a la Marana, spytał najnaturalniej w świecie.
— Cytryn a la Marana, panie kawalerze? Pierwszy raz w życiu słyszę o tej konfiturze.
— Ależ to dziś najmodniejsza! dziwię się, że w takim zakładzie jak wasz nie wyrabia się jej masami.
— Cytryny a la Marana?
— A la Marana, powtórzył don Juan, wymawiając wyraźnie każdą sylabę. Niepodobna, aby która z waszych mniszek nie znała przepisu. Spytaj ich, siostro, proszę, czy nie znają tych konfitur. Jutro wrócę.
Strona:PL Prosper Mérimée - Carmen.djvu/208
Ta strona została uwierzytelniona.