Strona:PL Prosper Mérimée - Carmen.djvu/216

Ta strona została uwierzytelniona.

wał jego wspomnienie, dość silne aby mu nie pozwoliło zasnąć do późna.
Pozatem, strachy te nie obudziły w nim żalu za przeszłe życie. Wciąż zajęty był zamierzonem porwaniem; jakoż, wydawszy odpowiednie rozkazy służbie, puścił się sam do Sewilli w największy skwar, aby tam stanąć aż w nocy. W istocie była ciemna noc, kiedy przejeżdżał koło wieży del Lioro, gdzie nań oczekiwał jeden ze służących. Podano mu konia, spytał czy kolaska i muły są gotowe. W myśl rozkazów don Juana, miały nań czekać w uliczce dość blisko klasztoru aby mógł się tam rychło dostać wraz z Teresą, a nie dość blisko aby wzbudzić podejrzenia rontu, w razie gdyby ich spotkano. Wszystko było gotowe; rozkazy wykonano najpunktualniej. Don Juan stwierdził, że ma jeszcze godzinę czasu, nim będzie mógł dać sygnał umówiony z Teresą. Służący zarzucił mu wielki ciemny płaszcz na ramiona, i tak wszedł do Sewilli bramą Triana, kryjąc pilnie twarz aby go nie poznano. Upał i znużenie sprawiły, iż usiadł na ławce w pustej ulicy. Siadłszy, zaczął gwizdać i nucić melodje, które mu przychodziły na pamięć. Od czasu do czasu spoglądał na zegarek i widział z żalem, że