Strona:PL Prosper Mérimée - Carmen.djvu/221

Ta strona została uwierzytelniona.

nie rozglądać po otaczających przedmiotach. Spytał gdzie jest, i co się stało z kapitanem Gomare, don Garcją i konduktem. Słudzy sądzili, że oszalał, jednakże, zażywszy kordjał, kazał sobie przynieść krucyfiks i całował go przez kilka chwil wylewając strumienie łez. Wreszcie polecił, aby mu sprowadzono spowiednika.
Obudziło to powszechne zdumienie, tak bardzo znaną była bezbożność don Juana. Ten i ów ksiądz, wezwany przez jego ludzi, odmówił przybycia, przekonany, że niedowiarek gotuje jakiś złośliwy żart. Wreszcie mnich pewien z zakonu Św. Dominika zgodził się go odwiedzić. Zostawiono ich samych; don Juan, rzucając się do stóp księdza, opowiedział mu swoje widzenie; następnie wyspowiadał się. Wyznając kolejno swoje grzechy, przerywał co chwilę pytając, czy podobna, aby tak wielki grzesznik jak on uzyskał kiedy przebaczenie niebios. Zakonnik odpowiadał, że miłosierdzie Boga jest nieskończone. Upomniawszy go, aby wytrwał w skrusze i udzieliwszy mu pociech jakich religja nie odmawia i największym zbrodniarzom, Dominikanin odszedł, przyrzekając wrócić wieczór. Don Juan spędził cały dzień na modlitwie. Sko-