Strona:PL Prosper Mérimée - Carmen.djvu/225

Ta strona została uwierzytelniona.

bożeństwa. Pod grubym habitem nosił włosiennicę; wąska skrzynka, za krótka dla jego wzrostu służyła mu za łoże. Jarzyny gotowane w wodzie były całem jego pożywieniem; jedynie w święta i na wyraźny rozkaz przeora godził się spożywać chleb. Noce spędzał przeważnie na czuwaniu i modlitwie, z rozkrzyżowanemi ramionami; słowem był wzorem tej pobożnej gminy, jak niegdyś był wzorem swoich rówieśnych hulaków. Zaraza, która wybuchła w Sewilli, dała mu sposobność roztoczenia nowych cnót, jakie zrodziło w nim nawrócenie. Chorych pomieszczono w szpitalu, który on ufundował; pielęgnował ubogich, spędzał dnie całe przy ich łóżku, katechizując ich, dodając otuchy, pocieszając. Tak wielkie było niebezpieczeństwo zarazy, że ani za najwyższą zapłatę nie można było znaleźć ludzi, którzyby zechcieli chować zmarłych. Don Juan pełnił zadanie; chodził do opuszczonych domów i grzebał rozkładające się trupy, leżące tam nieraz od kilku dni. Wszędzie błogosławiono go; że zaś, w czasie tego strasznego moru ani razu nie zapadł, ludzie wierzący twierdzili, że Bóg sprawił dlań nowy cud.