Strona:PL Prosper Mérimée - Carmen.djvu/231

Ta strona została uwierzytelniona.

wyzionął ducha natychmiast. Don Juan, widząc wroga leżącego u swych stóp, spoglądał nań jakiś czas bez ruchu z tępem zdumieniem. Zwolna przyszedł do siebie i ogarnął rozmiar swojej nowej zbrodni. Przykląkł żywo przy trupie, i silił się przywołać go do życia. Ale zbyt wiele widział ran, aby wątpić przez chwilę, że ta jest śmiertelna. Zakrwawiona szpada leżała u jego stóp, jakgdyby wzywając go, aby skarał sam siebie; ale oddalając szybko tę nową pokusę czarta, pobiegł do przeora i wpadł spiesznie do jego celi. Tam, leżąc u jego stóp, opowiedział mu straszliwą scenę; mówiąc, wylewał potoki łez. Zrazu przeor nie chciał wierzyć; pierwszą jego myślą było, że nadmierne umartwienia, jakie sobie zadawał brat Ambroży, przyprawiły go o utratę rozumu. Ale krew, która widniała na sukni i na rękach don Juana, nie pozwalała mu wątpić dłużej o straszliwej prawdzie. Przeor był to człowiek przytomny i bystry; ogarnął natychmiast rozmiar zgorszenia, jakie padłoby na klasztor, gdyby taka przygoda rozgłosiła się w mieście. Nikt nie widział pojedynku. Postanowił zataić go nawet mieszkańcom klasztoru. Ka-