Strona:PL Prosper Mérimée - Carmen.djvu/240

Ta strona została uwierzytelniona.

swego przedsiębiorcy aby usprawiedliwić to humanitarne zarządzenie, murzyni to są też ludzie, jak i biali“.
Nadzieja wyruszyła z Nantes w piątek, jak to później zauważyli ludzie przesądni. Inspektorzy, którzy starannie rewidują statki, nie zauważyli sześciu wielkich skrzyń wypełnionych łańcuchami i kajdanami. Nie zdziwił ich również olbrzymi zapas wody jaki musiała dźwigać Nadzieja, która, wedle swych papierów, udawała się do Senegalu dla handlu drzewem i kością słoniową. Przeprawa nie jest zbyt długa, to prawda, ale zbytnia przezorność nie może zaszkodzić. Gdyby tak zaskoczyła statek cisza morska, cóżby się poczęło bez wody?
Nadzieja ruszyła tedy w piątek, dobrze wyekwipowana i zaopatrzona we wszystko. Ledoux byłby może pragnął silniejszych masztów; mimo to, jak długo on dowodził statkiem, nie miał przyczyny się na nie uskarżać. Szczęśliwie i szybko zapłynął aż do brzegów Afryki. Zarzucił kotwicę w rzece Joale (o ile się nie mylę), w chwili gdy krążowniki angielskie zostawiły bez dozoru tę okolicę wybrzeża. Natychmiast miejscowi faktorzy zjawili się na pokładzie. Chwila była niezwykle pomyślna: Tamango słyn-