Strona:PL Prosper Mérimée - Carmen.djvu/244

Ta strona została uwierzytelniona.

innych, żądał znacznego opustu. Tamango, ze swej strony, bronił swoich interesów, zachwalał towar, prawił o nieurodzaju na ludzi i o niebezpieczeństwach tego handlu. W konkluzyi oznaczył cenę, nie wiem już jaką, za niewolników których biały kapitan godził się wziąć na pokład.
Skoro tłómacz przełożył na francuskie propozycye Tamanga, Ledoux omal nie przewrócił się na wznak ze zdumienia i oburzenia; poczem wypluwając przez zęby okropne przekleństwo, wstał, niby to chcąc zerwać wszelkie targi z tak nierozumnym człowiekiem. Wówczas Tamango zatrzymał go; z trudem zdołał go posadzić z potwrotem. Otwarto świeżą butelkę i dyskusya wszczęła się na nowo. Tym razem, z kolei, czarny uważał iż propozycye białego są szalone i niedorzeczne. Krzyczano, sprzeczano się długo, wypito moc wódki; ale wódka wywierała bardzo różne działanie na obie strony, im więcej Francuz pił, tem bardziej uszczuplał swoją ofertę: im bardziej Afrykańczyk pił, tem więcej ustępował ze swoich pretensyi. W ten sposób, przy końcu koszyka, doszli do porozumienia. Tanie bawełniane materye, proch, krzesiwo, trzy baryłki wódki, piędziesiąt licho naprawionych