Ledoux zastanowił się, że Tamanga możnaby sprzedać za dobrych tysiąc talarów; że ta podróż, zapowiadająca się bardzo zyskownie, będzie prawdopodobnie ostatnią jego wyprawą; że posiada już majątek i że, skoro poniecha handlu niewolnikami, mało mu zależy na tem, czy zostawi w Gwinei dobrą czy złą reputację. Zresztą brzeg był pusty, a wojownik afrykański był na jego łasce. Chodziło już tylko o to, aby mu odebrać broń; niebezpiecznie bowiem byłoby targnąć się nań, póki był jeszcze uzbrojony. Ledoux poprosił go tedy o strzelbę, jakby dla obejrzenia i upewnienia się, czy jest warta tyle co piękna Aysza. Próbując kurków, strącił od niechcenia proch z zapału. Porucznik znowuż zajął się szablą; i skoro tak rozbroili Tamanga, dwaj tędzy majtkowie rzucili się nań, przewrócili na grzbiet i silili się go spętać sznurem. Czarny stawiał iście bohaterski opór. Otrząsnąwszy się z pierwszego zdumienia, mimo niższości swej pozycyi długo walczył przeciw dwóm majtkom. Dzięki swej niezwykłej sile, zdołał się podnieść. Uderzeniem pięści powalił człowieka który go trzymał za kark; zostawił szmat ubrania w rękach drugiego majtka, i rzucił się jak wściekły na porucznika
Strona:PL Prosper Mérimée - Carmen.djvu/249
Ta strona została uwierzytelniona.