Strona:PL Prosper Mérimée - Carmen.djvu/57

Ta strona została uwierzytelniona.

dowiedziałem się co zaszło, bo wszystkie robotnice mówiły naraz. Zdaje się, że zraniona kobieta chwaliła się, że ma w kieszeni dosyć pieniędzy aby kupić osła na jarmarku w Triana. „Ej, rzekła Carmen, która miała ostry języczek, nie wystarczy ci już miotła?“ Tamta, dotknięta przymówką (może i miała nieczyste sumienie w tej mierze) odparła, że nic jej po miotle, ile że nie ma zaszczytu być chrześniaczką szatana, ale że panna Carmen pozna się niebawem z jej osłem, kiedy p. koregidor zaprowadzi ją na przechadzkę, z dwoma lokajami idącemi za nią, aby ją oganiać od much. „A ja, powiada Carmen, zrobię ci na twarzy koryto do picia dla much i narysuję ci szachownicę“. Na to, ciach, ciach! nożem, którym ucinała końce cygar, kreśli jej krzyż św. Andrzeja na policzku.
Sprawa była jasna; ująłem Carmen za ramię: — Moja panno, rzekłem grzecznie, trzeba iść za mną. Rzuciła mi spojrzenie takie jakby mnie poznała, ale rzekła tonem rezygnacji:
— Chodźmy. Gdzie mój płaszczyk? — Włożyła go na głowę w ten sposób, iż było widać tylko jedno wielkie oko i poszła za memi dwoma ludźmi, potulna jak bara-