Strona:PL Prosper Mérimée - Carmen.djvu/89

Ta strona została uwierzytelniona.

Była to ładna dziewczyna, obyczajna, skromna, przyzwoita w obejściu, nigdy brzydkiego słowa, i jak oddana!... On w zamian obchodził się z nią strasznie. Gonił wciąż za lada spódnicą, znęcał się nad nią, a od czasu do czasu wyprawiał sceny zazdrości.
Pewnego razu pchnął ją nożem. I cóż, ona kochała go tem mocniej! Kobiety są już takie, zwłaszcza andaluzyjki. Ta była dumna z blizny, którą miała na ramieniu, i pokazywała ją niby najpiękniejszą rzecz na świecie. A przytem José-Marja, na dobitkę, był bardzo złym kolegą!... W wyprawie, którą odbyliśmy razem, urządził się tak dobrze, że cały zysk przypadł jemu, a nam guzy i kłopoty. Ale wracam do mojej historji. Zginął wszelki słych o Carmen. Dancaire rzekł:
— Trzeba, aby jeden z nas poszedł do Gibraltaru dowiedzieć się o niej czegoś; musiała przygotować jakąś psotę. Poszedłbym ja, ale zanadto znają mnie w Gibraltarze.
Jednooki rzekł:
— I mnie także znają, wypłatałem tyle figlów Rakom (nazwa Anglików, od czer-