Oczom niesionego Polaka czarowne przedstawiały się widoki. Kraj cały był zielony od lasów palmowych i innych drzew południa, złoty od zbóż i czerwony od owoców. Słońce świeciło z czystego lazuru niebios łagodne; naokoło wznosiły się góry skaliste, jakby mur z granitu.
Po krótkim pochodzie zanieśli ci ludzie Gryfa do wioski jakiejś, czy miasteczka, czego poznać nie mógł, albowiem domy były drewniane, z trzciny palmowéj i bambusów i położyli nosze przed progiem jednego domu, który był wspanialszy od innych.
Młodzieniec, który pierwszy zbliżył się do Gryfa, wszedł wewnątrz i powrócił stamtąd ze starcem siwym, szlachetnego i łagodnego oblicza i z dziewicą, piękną, jak anioł niebiosów.
Na skinienie starca wniesiono Gryfa do domu i złożono go na łożu. Leżał tam czas jakiś nim do sił przyszedł, pielęgnowany przez ową dziewicę i niewiasty służące.
A gdy już mógł wstawać o własnéj mocy, wychodził przed dom, i siadał w cieniu palmowym; i uczyła go wtedy dziewica języka krajowców. Minął czas nie długi, że nauczył się mówić dobrze i rozmawiał z nią i z innymi.
Dowiedział się naówczas, że starzec ów jest królem wyspy, a synem jego młodzieniec w orlich i sokolich piórach; dziewica zaś, któréj imię było Illa, dostała się na wyspę, podobnym, jak Gryf sposobem, skądby jednak pochodziła nikt nie wiedział.
Strona:PL Przerwa-Tetmajer - Illa.djvu/10
Ta strona została uwierzytelniona.