śmiertelnym z najeźdzcami wszyscy na orężach, nimeście ich do kraju puścili!“
Zarumienił się Gryf na te słowa, a nie wiedział co odrzec. Ale Illa rzekła: „Nie łaj go królewicu, bo są czasem nieszczęścia większe, niż siły ludzkie; oni godni są przebaczenia.“
Gryf zaś powiedział: „Ty mówisz synu królewski, że lepiéj i piękniéj polec raczéj w walce, a nie poddawać się; wtedy grzebie się przyszłość. A inni mówią, że lepiéj ugiąć się na chwilę w dumném milczeniu, aby nabrać sił do nowéj walki; ci nie zrywają z nadzieją.
Mnie się zdaje, że pierwsi, jak ty, więcéj kochają siebie, a drudzy więcéj Ojczyznę: bo pierwsi poświęcają Ojczyzny odbudowanie dla własnéj dumy, a drudzy gną dumne czoła dla odbudowania Jéj w przyszłości.“
Naówczas podał królewic prawicę Gryfowi i rozeszli się w zgodzie.
Zdarzyło się niedługo potém, że do wyspy owéj zawinęły łodzie nieprzyjaciół, którzy wysiedli na ląd i nadbrzeżne wioski łupić zaczęli; powstał wielki krzyk strachu i lament, bowiem mieszkańcy nie spodziewali się napadu i mało który miał broń gotową.
Lecz Gryf chwycił za oręż i zebrawszy czémprędzéj wojowników garść, rzucił się z nimi na najezdców i rozgromił ich; nim słońce zaszło, uszli pobici na łodziach.