A niebawem dusza uleciała wyżéj nad jaskółki i wyżéj nad chmury i słońce i znikła z przed oczu dzieciny, wyrwana z upadku miłością czystą i modlitwą anielskiéj dziewicy.
Dawno już było, jak złożono w kamiennym grobowcu zwłoki Gryfa, a dąb polski przyniesiony wichrem z północy zazielenił się i rósł wspaniały obok palmy.
W owym czasie przemówił anioł życia do Illi jaśniejącéj złocistą gwiazdą na niebios sklepieniu nad Polską: „Z łzy, która padła z duszy wygnańca, z łzy tęsknoty za Ojczyzną, urodził się człowiek szlachetny, któremu będziesz towarzyszyła. Przyoblekę Cię w ciało ludzkie, widzialne tylko dla niego i ukocha cię człowiek ów miłością czystą, jaką cię niegdyś Gryf miłował na wyspie morskiéj; a ty go ukochasz nawzajem“.
I zgasła na niebie gwiazda złocista i różana, a duch Illi wstąpił w ciało dziewicy, które się utworzyło z mgły powietrznéj, jako się niegdyś w nią rozwiało.
I usiadła Illa nad brzegiem Dunajca srebrnego z harfą w dłoni i poczęła grać smutno i rzewnie.
Głos harfy doleciał do domu modrzewiowego, który stał nieopodal ztamtąd; usłyszał go młodzieniec, który w nim z matką mieszkał, a nęcony tonami wyszedł z domu i szedł w stronę, z któréj dźwięk leciał.