z granitu. Tylko ty chodź ze mną i wiedź mnie, a gdybym się chwiał, graj mi na harfie pieśń nadziei“.
Illa słysząc jego słowa, rozjaśniła się radością, jak zorza i rzekła: „Pójdziemy teraz na doliny, a tam będziesz się starał przez poświęcenie się pozyskać cały naród dla swéj myśli.
A to pamiętaj, abyś nigdy nie odróżniał stanów w narodzie, bowiem wszyscy są sobie równymi Polakami. I nie wierz słowom, które mówią, że Polska złożona jest z szlachty i ludu; jeden jest tylko naród polski jednolity, a składają się nań wsie, dwory i miasta.
Pamiętaj, że wtedy dopiéro powstaniecie, kiedy te trzy stany zleją się w jeden bratni; wtedy będą silne, jako posąg bronzowy. Ale dużo wieków minie, nim to twój naród pojmie i w to uwierzy“.
Sokół zaś powiedział: „Słyszałem to nieraz w szarych godzinach od matki mojéj. Nauczyła mnie, abym herby po ojcach moich uważał za pamiątkę, nie za odznakę od innych; nauczyła mnie, że z równą szczerością ścisnę dłoń białą, czy czarną i grubą od pracy.
A teraz prowadź mnie, bo mi spieszno do czynu; chciałbym już targać łańcuchy!“ Więc zawiesiła Illa na ramieniu harfę i poczęła zstępować przed młodzieńcem po kamienistéj ścieżce na dół; a on szedł za nią tam, gdzie go czekała walka i zwycięstwo, jeśli wytrwa, a śmierć, gdyby upadł.
Jakby na pożegnanie mu stały Tatry jasne, różowe i złociste w słońca blasku; nad idącymi krążył orzeł, chcący zajrzeć w oczy Polaka, co śmieléj patrzą, niż jego źrenice.
Strona:PL Przerwa-Tetmajer - Illa.djvu/37
Ta strona została uwierzytelniona.