A gdy zobaczyli, iż żyje, poczęli wołać: „Niech ci Bóg nagrodzi, zbawco nasz! Odkąd pochowałeś trupy, zaraza ucichła i nie umieramy już! Niech ci Bóg nagrodzi!“
A kiedy chłopi przestali wołać, ozwał się proboszcz siwy: „Szlachetny młodzieńcze, kto jesteś? Zkąd cię Bóg zesłał na ocalenie nasze i wyrwanie nas z rąk strasznéj śmierci?“
On zaś odrzekł: „Imię moje jest Sokół, a przychodzę z pod sinych Tatrów; a nie dziękujcie mi, albowiem to, com zrobił dla was, było moim obowiązkiem“.
I powstawszy z ziemi grobu chciał iść daléj; lecz lud wołał: „Zostań z nami! Damy ci roli, ile zechcesz i woły i konie i zbudujemy ci chatę!“
Ale on rzekł im na to: „Nie zatrzymujcie mnie, bowiem daleką mam drogę przed sobą. A jeśli Bóg da, powrócę do was w dniach jaśniejszych“.
Illa skinęła nań i począł iść za nią daléj; a za nim leciały okrzyki chłopów: „Niech ci Bóg szczęści w życiu i nagrodzi po śmierci!“
Słowa te napełniały serce Sokoła niewymowną radością i szedł wesoły, choć strudzony za Illą, która mówiła: „Przetrwałeś jedno niebezpieczeństwo i okazałeś się mężnym. Teraz powiodę cię daléj na inne próby hartu; a wiedz, iż tylko Bóg wié, czy z nich wyjdziesz?
Mówię ci to zaś dlatego, abyś nie narażał się na nie ufny, iż cię wywiodę z nich, bo wtedy nie miałbyś zasługi; walcz z nadzieją zwycięstwa, lecz nie z pewnością.
Strona:PL Przerwa-Tetmajer - Illa.djvu/40
Ta strona została uwierzytelniona.