Ta, którą piana morska porodziła, która w perłowej muszli płynęła przez wszystkie oceany, stała się prostą nierządnicą.
Bóg światła i muzyki został jednym z najlichszych pachołków szatana chrześcijańskiego, bo stworzył muzykę, a przez nią melancholję, „oną piekielną łaźń, w której djabeł dusze kąpie“.
A naga, szlachetna, nieświadoma ni grzechu ni cnoty Psyche, pokryła się zgrzebną koszulą i włosiennicą...
Ha, ha, ha...
I w takim świecie być artystą i tworzyć — ha, ha, tworzyć piękno, nagość — być mocnym, śmiałym, bezwzględnym!
Ale nieopuści dobrotliwy ojciec swych dzieci, ojciec nieszczęśliwych i nędzarzy, ojciec Twórcy i tego, którego dusza się zwraca do dawnej piękności.
Nie było już potężnych a świętych orgii, w których dusza człowieka zawsze upojenia żądna, rozpasaćby się mogła, niema ni świąt Dyoniza, ani misteryi Eleuzyńskich, ani nawet surogatu Saturnalii — sabatu czarownic.
I wielkiego księcia ciemności zdjął smutek nad duszą ludzką, co się upoić, co zapomnieć nie mogła.
I myślał długo i myślał głęboko, aż wreszcie nauczył człowieka wytwarzać — he, he: opium, morfinę, gin, absynth, wódkę — he, he: to był ósmy dzień stworzenia! Działa Boga dopełnił Szatan, ojciec smutnych i nieszczęśliwych.
Strona:PL Przybyszewski Stanisław - Synowie ziemi.djvu/150
Ta strona została uwierzytelniona.