wet naśladować i wyjść poza granice należytego posłuszeństwa, ale Cyryl Piotrowicz nastraszył ich tak, że raz na zawsze odebrał im ochotę do takich prób, a Dubrowski pozostał jedynym wyjątkiem z powszechnego prawa. Nieznacznie przypadek rozbił wszystko i zmienił.
Pewnego razu, na początku jesieni, Cyryl Piotrowicz wybierał się na łowy. Dzień przedtem wydano rozkaz psiarczykom i strzemiennym aby byli gotowi o piątej rano. Namiot i kuchnię wyprawiono przedtem na miejsce, gdzie Cyryl Piotrowicz miał jeść obiad. Gospodarz i goście poszli do psiarni, gdzie w wygodach i cieple żyło więcej niż pięćset gończych i ogarów, sławiąc hojność Cyryla Piotrowicza swoim psim językiem. Znajdował się tu i lazaret dla chorych psów pod nadzorem sztabslekarza Tymoszki i ogrodzenie, gdzie suki szczeniły się i karmiły swe szczenięta. Cyryl Piotrowicz pysznił się tem wspaniałem urządzeniem i nigdy nie pominął sposobności, by nie pochwalić się niem przed swymi gośćmi, z których każdy oglądał je najmniej ze dwadzieścia razy. Sam chodził po psiarni, otoczony swoimi gośćmi, przeprowadzany przez Tymoszkę i głównych psiarczyków, i stawał przed niektóremi matkami, jużto wypytując o zdrowie chorych, jużto czyniąc swoje uwagi mniej lub więcej surowe i sprawiedliwe, jużto przywołując znane sobie psy i łaskawie z niemi rozmawiając. Goście uważali za swój obowiązek zachwycać się psiarnią Cyryla Piotrowicza, jeden Dubrowski milczał i chmurzył się; był on namiętnym
Strona:PL Puszkin Aleksander - Czarny orzeł.djvu/010
Ta strona została uwierzytelniona.