szcze podczas wieczerzy i doniósł panu, że Andrzej Gawryłowicz nie usłuchał i nie chciał zawrócić. Cyryl Piotrowicz, według swego zwyczaju rozgrzany nalewką, rozgniewał się i powtórnie wysłał sługę z zawiadomieniem do Andrzeja Gawryłowicza, że jeśli natychmiast nie przyjedzie na noc do Pokrowskoje, on, Trojekurow, pogniewa się z nim na wieki. Sługa znów odjechał. Cyryl Piotrowicz wstał od stołu, pożegnał gości i poszedł spać.
Na drugi dzień pierwszem jego pytaniem było: „czy Andrzej Gawryłowicz jest tutaj?“. Podano mu list, złożony w trójkąt. Cyryl Piotrowicz kazał pisarzowi swemu odczytać go głośno i usłyszał co następuje:
Do tej pory nie mam zamiaru przyjechać do Pokrowskoje, póki nie przyślecie do mnie Paramoszkę z przeproszeniem; moja wola będzie przebaczyć mu lub ukarać; zaś żartów słuchać od waszych chłopów nie chcę i od was też ich nie zniosę, gdyż nie jestem błaznem, ale starym szlachcicem. Pozostaję gotów do usług
Według obecnych poglądów na etykietę, list ten byłby bardzo nieprzyzwoity, lecz rozgniewał on Cyryla Piotrowicza nie przez swój dziwny styl i układ, lecz przez treść. „Jakto? — krzyknął Trojekurow, wyskoczywszy boso z pościeli, — wysyłać moich ludzi do niego z przeproszeniem! On ma mieć prawo ich karać lub pobłażać! cóż też on wymyślił? Czy wie