Przeszedł jakiś czas a zdrowie chorego Dubrowskiego nie poprawiło się. Coprawda, napady szaleństwa już się nie powtarzały, lecz siły jego widocznie opadały. Zapominał o swych poprzednich zajęciach, rzadko wychodził ze swego pokoju i siedział zamyślony po całych dniach. Jegorowa, dobra staruszka, niegdyś piastunka jego syna, stała się teraz jego niańką. Doglądała go jak dziecka, przypominała o porze jedzenia i snu, karmiła go i kładła spać. Andrzej Gawryłowicz poddał się jej zupełnie i prócz niej z nikim nie utrzymywał stosunków. Nie był zdolny do myśli o swych sprawach, o gospodarskich zarządzeniach i Jegorowa zrozumiała, że trzeba koniecznie zawiadomić o wszystkiem młodego Dubrowskiego, który służył w jednym z pułków gwardji, znajdującym się wówczas w Petersburgu. A więc, wydarłszy kartkę z księgi rozchodów, podyktowała kucharzowi Charitonowi, jedynemu piśmiennemu w Kistenewce list i tego samego dnia wysłała go do miasta na pocztę.
Lecz czas już zaznajomić czytelnika z właściwym bohaterem naszej powieści.