dzeniami i żórawiami. Dubrowski poznał te miejsca; przypomniał sobie, że na tem samem wzgórzu bawił się z małą Maszą Trojekurową, która była młodsza od niego o dwa lata i już wtedy zapowiadała się na piękność. Chciał zapytać o nią Antona, lecz powstrzymała go jakaś nieśmiałość.
Podjechawszy do domu pańskiego, zobaczył białą suknię migającą pośród drzew ogrodu. Wtedy to Anton zaciął konie i, ulegając ambicji właściwej tak samo wiejskim furmanom jak i dorożkarzom, puścił się całym pędem przez most i mimo ogrodu. Wyjechawszy ze wsi, wjechali na górę i Włodzimierz ujrzał brzozowy las i na lewo na pustem miejscu szary domek z czerwonym dachem; serce zabiło; przed nim była Kistenewka i ubogi dom jego ojca. Po dziesięciu minutach wjechał na pański dziedziniec. Rozglądał się z nieopisanem wzruszeniem: dwanaście lat nie widział swych miejsc rodzinnych. Brzózki, które sadzono przy nim wokół ogrodzenia wyrosły i stały się wysokiemi, rozgałęzionemi drzewami. Dziedziniec ozdobiony niegdyś trzema regularnemi kwietnikami, między któremi biegła szeroka droga, zmienił się w niekoszoną łąkę, na której pasł się spętany koń. Psy zrazu zaszczekały, lecz poznawszy Antona umilkły i zamachały kosmatemi ogonami. Czeladź wysypała się z izb i okrążyła młodego pana z hałaśliwemi wylewami radości. Gwałtem musiał się przedzierać przez ich zbitą gromadę i wbiegł na ganek. W sieni spotkała go Jegorowna i z łkaniem objęła swego wychowańca. „Witaj, witaj, nianiu powta-
Strona:PL Puszkin Aleksander - Czarny orzeł.djvu/026
Ta strona została uwierzytelniona.