wszystko to przejrzał i był niezadowolony z młodości owego francuza, nie dlatego, że ten miły defekt mógłby towarzyszyć brakowi cierpliwości i doświadczenia tak potrzebnego w zawodzie nauczycielskim, lecz że miał swoje wątpliwości, które postanowił mu niezwłocznie wyjawić. W tym celu kazał wezwać do siebie Maszę. (Cyryl Piotrowicz nie mówił po francusku i ona była jego tłómaczem). Podejdź Maszo, i powiedz temu musie, że przyjmuję go, tylko z warunkiem, żeby nie ośmielił się włóczyć za mojemi dziewczynkami, a jak nie, to ja go psiego syna... przetłómacz mu to, Masza“.
Masza zarumieniła się i zwróciwszy się do nauczyciela rzekła po francusku, iż ojciec ma nadzieję na jego skromne i przyzwoite zachowanie się.
Francuz skłonił się jej i odpowiedział, że ma nadzieję zasłużyć na szacunek, nawet jeśli nie znajdzie uznania.
Masza słowo w słowo przetłómaczyła to ojcu.
— Dobrze, dobrze! rzekł Cyryl Piotrowicz. Nie trzeba mu szacunku ni uznania. Jego rzeczą pilnować Saszy, uczyć gramatyki i geografji... przetłómacz mu to.
Marja złagodziła w swym przekładzie ordynarne wyrażenia ojca i Cyryl Piotrowicz odprawił swego francuza na skrzydło, w którem wyznaczono mu pokój.
Masza wcale nie zwróciła uwagi na młodego francuza. Dla niej, wychowanej w poglądach arystokratycznych nauczyciel był czemś w rodzaju służącego
Strona:PL Puszkin Aleksander - Czarny orzeł.djvu/051
Ta strona została uwierzytelniona.