lub robotnika, zaś służący i robotnik nie zdawali się jej mężczyznami. Nie zauważyła też wrażenia, wywartego przez siebie na mr. Leforżu, ani jego zmieszania, ni jego drżenia, ni zmienionego głosu. Przez kilka dni z rzędu spotykała go często, nie obdarzając go większą uwagą. Niespodzianie nabrała o nim całkiem innego pojęcia.
Na dworze Cyryla Piotrowicza wychowywało się zazwyczaj kilku niedźwiadków, stanowiących jedną z głównych zabaw pokrowskiego dziedzica. Młode jeszcze niedźwiadki były sprowadzane codzień do sali gościnnej, gdzie Cyryl Piotrowicz po całych godzinach zajmował się niemi, szczując je na psy i szczenięta. Gdy podrastały trzymano je na łańcuchu w oczekiwaniu prawdziwych łowów. Czasem wyprowadzano je przed okna dworu i dawano próżną beczkę z wina, najeżoną gwoździami; niedźwiedź obwąchiwał ją, potem dotykał jej lekko, kłół się w łapy i rozwścieczywszy się trącał ją coraz silniej czem wzmagał swój ból. W końcu wpadał w szał, z rykiem rzucał się na beczkę dopóty, dopóki nie odebrano biednemu zwierzęciu przedmiotu daremnej jego wściekłości. Zdarzało się, że do wozu zaprzęgano parę niedźwiedzi i gwałtem zasadzano do niej gości, puszczając ich na bożą wolę. Lecz najlepszym figlem według Cyryla Piotrowicza był następujący. Bywało zamknął zgłodniałego niedźwiedzia w pustej izbie, przywiązawszy go sznurem do kółka, wbitego w ścianę. Sznur był długości izby, tak, że jeden tylko przeciwległy kąt był wolny od napadu strasznego
Strona:PL Puszkin Aleksander - Czarny orzeł.djvu/052
Ta strona została uwierzytelniona.