— Nic nie słyszałem o niedźwiedziu, odpowiadał Leforż; lecz zawsze mam przy sobie pistolety, ponieważ nie mam zamiaru znosić obrazy, za którą skutkiem mego pochodzenia nie mogę żądać satysfakcji.
Masza patrzyła na niego ze zdumieniem i przełożyła jego słowa Cyrylowi Piotrowiczowi. Cyryl Piotrowicz nic nie odpowiadał, kazał wyciągnąć niedźwiedzia, zdjąć z niego skórę, a potem zwróciwszy się do swych ludzi, rzekł: „ot chwat, nie stchórzył na miły Bóg, nie stchórzył“. Od tej chwili polubił Leforża i nie chciał go już wystawiać na próbę.
Ale wypadek ten wywarł jeszcze większe wrażenie na Marji Cyrylównie. Wyobraźnia jej została uderzona: widziała martwego niedźwiedzia i Leforża, stojącego nad nim i spokojnie z nią rozmawiającego. Zrozumiała, że odwaga i dumne poczucie honoru nie jest własnością wyłączną jednego stanu i od tej pory zaczęła okazywać młodemu nauczycielowi szacunek, który z godziny na godzinę pogłębiał się. Nawiązały się pomiędzy nimi pewne stosunki. Masza miała przepiękny głos i wielkie zdolności muzykalne; Leforż zaproponował jej lekcje. Po tem nietrudno już będzie domyśleć się czytelnikowi, że Masza zakochała się, nie przyznając się jeszcze sama do tego.
Strona:PL Puszkin Aleksander - Czarny orzeł.djvu/054
Ta strona została uwierzytelniona.