Pafnucewicz!“ rzekło kilku ludzi. Drzwi się otworzyły i Anton Pafnucewicz Spicyn, tęgi mężczyzna lat 50-ciu z obrzękłem obliczem, zdobnem w potrójny podbródek wtargnął do izby biesiadnej, kłaniając się, uśmiechając, już gotów do usprawiedliwień. „Nakrycie tutaj!“ krzyknął Cyryl Piotrowicz. „Łaski prosimy, Antoni Pafnucewiczu, siadaj i powiedz nam, co to znaczy: nie byłeś na mojej mszy i spóźniłeś się na obiad? To podobne na ciebie; tyś i pobożny i zjeść lubisz“. — „Przepraszam, odpowiadał Anton Pafnucewicz, zawiązując serwetkę w pętlicy grochowego koloru surduta: przepraszam, ojcze Cyrylu Piotrowiczu, wcześnie puściłem się w drogę, lecz nie zdążyłem przejechać i dziesięciu wiorst, gdy nagle pękła oś u przedniego koła, co powiecie? Na szczęście, było niedaleko do wsi; zanim dotaszczyliśmy się, odnaleźli kowala i wszystko jako tako poprawili, przeszły trzy godziny — nie było co robić. Jechać bliższą drogą przez las kisteniewski nie odważyłem się, puściłem się dokoła“. — „Eche!, przerwał Cyryl Piotrowicz, widać, żeś nie z tej odważnej dziesiątki, czegóż ty się boisz?“ — „Jakto, czego się boję, ojcze Cyrylu Piotrowiczu, a Dubrowskiego? tylko patrzeć, jak wpadniesz mu w łapy. Już to on nie chybi nikomu nie daruje, a ze mnie chyba i dwie, skóry zedrze“. — „Za cóż to, bracie, takie wyróżnienie?“ „Jakto za co, ojcze Cyrylu Piotrowiczu? a za proces nieboszczyka Andrzeja Gawryłowicza. Czyż nie ja to, dla waszego zadowolenia, to jest według sumienia i sprawiedliwości, wykazałem, że Dubrowski wła-
Strona:PL Puszkin Aleksander - Czarny orzeł.djvu/057
Ta strona została uwierzytelniona.