Strona:PL Puszkin Aleksander - Czarny orzeł.djvu/060

Ta strona została uwierzytelniona.

ograbili, ledwie nie zabili. Sam Dubrowski był tam, chciał mnie powiesić, lecz zlitował się i puścił, ale zato całkiem obdarł, wziął konia i wóz“. Zamarłam. Panie w niebiesiech! Co będzie z moim Waniuszą? Niema co; napisałam znowu list, opisałam wszystko i posłałam swe błogosławieństwo bez grosza.
Minął jeden tydzień i drugi. Naraz wjeżdża na mój dziedziniec kolaska. Jakiś generał prosi o widzenie się ze mną, — łaski prosimy! Wchodzi człowiek lat trzydziestu pięciu, smukły, czarnowłosy, wąsaty i brodaty, czysty portret Kulniewa; przedstawia mi się jako przyjaciel i współkolega nieboszczyka męża Iwana Andrzejewicza. Przejeżdża obok i nie mógł nie odwiedzić jego wdowy, wiedząc, że tutaj mieszkam. Przyjęłam go, czem chata bogata, rozgadaliśmy się o tem i owem, nakoniec o Dubrowskim. Opowiedziałam mu o swojem nieszczęściu. Mój generał zachmurzył się. „To dziwne, rzekł, słyszałem, że Dubrowski napada nie każdego, lecz tylko znacznych bogaczy, a i tak dzieli się z nimi, nie grabi do czysta. A o morderstwo nikt go nie oskarża; czy nie ma w tem jednak oszustwa? Każcie zawołać waszego ekonoma“. Poszli po ekonoma. Ów zjawił się. Gdy tylko ujrzał generała, osłupiał. „Opowiedzno mi, bratku, jakim sposobem Dubrowski ograbił cię i jak cię chciał powiesić?“ Mój ekonom zadrżał i upadł do nóg generała, „Ojcze, jestem winny, w grzech wplątałem się..., skłamałem“. — Kiedy tak, odrzekł generał, to proszę opowiedz pani, jak się wszystko stało, ja zaś posłucham.